Pani psycholog, a może my po prostu jesteśmy niedopasowani?
Ten mini artykuł, rozpoczęłam od pytania, które bardzo często zadawane jest w moim gabinecie. Chciałabym się więc przyjrzeć odpowiedzi, o które pokusił się Jürg Willi, zgłębiający temat w sposób teoretyczny i praktyczny. Pytanie jest tym bardziej nurtujące, jeśli wciąż pod uwagę, że jest to jedyna bliska osoba, która wybieramy świadomie spośród milionów innych osób do dzielenia z nami codzienności na bardzo wiele lat. A więc czy nasz wybór był świadomy?
Każdy człowiek zapytany o wybór partnera wymieni listę pożądanych cech, które sprawiły, że to była ta/ten jedyna/jedyny. To są te świadome wybory, które wydają się pod naszą kontrolą. Jednak to, czego jesteśmy świadomi jest jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, bo pod spodem to co nas pociąga w drugiej osobie, to schowany w nieświadomości (niechciany) aspekt nas samych. Magnesem jest zatem znany nasz własny, wykluczony obszar. Zazwyczaj jest to głęboka, niezagojona rana z dzieciństwa /Jurg Willi/.
Wraz z pojawieniem się w życiu nowego partnera od razu zwracamy się w kierunku od dawna skrywanych pragnień i potrzeb, którym ta nowa osoba ma zadośćuczynić. Te nie do końca wyartykułowane i uświadomione potrzeby będące pochodną naszych deficytów mających swoje źródła w dzieciństwie i wychowaniu, stają się niezwykle ważną częścią związku, wpływając w nieodległej przyszłości na poczucie satysfakcji lub frustracji z trwania w danej relacji. Według autora książki „Związek dwojga” (autor Jurg Willi) nieuświadomione potrzeby stają się elementem niepisanego kontraktu pomiędzy partnerami. Częścią wzajemnej gry, której celem jest współbrzmienie i realizacja własnych potrzeb.
Dlatego, często partnerzy mówią, że ich związek był szczęśliwy, dopóki…. nie urodziło się dziecko, żona zmieniła pracę, maż awansował, nie zaczęła wtrącać się teściowa i oczywiście wiele innych powodów. To „aktywujące wydarzenie” uruchomiło skrywane potrzeby, które do tej pory były w nieświadomym utajeniu.
Mamy więc do czynienia z kłótnią małżeńską czy koluzją? Czym to się różni? Oczywiście jest różnica, o koluzji mówimy, gdy „ mamy do czynienia z nieświadomą wspólną gra partnerów, w którą wplątują się w stereotypowy rytuał sporu, absorbujący znaczną cześć energii psychicznej i niepozwalający na znalezienie rozwiązania” ( Jurg Willi) A wiec, jest trwałość, powtarzalność, te same zachowania partnerów i niemożność znalezienia wyjścia z problemu.
Dr Jurg Willi wyróżnia cztery główne typy koluzji opierające się na możliwych do zidentyfikowania problemach, których przyczyn należy szukać w okresie dzieciństwa/młodości danej osoby.
- Koluzja narcystyczna (potrzeba bezwarunkowej akceptacji i poczucia bycia ważnym) – wynika z niskiego poczucia własnej wartości, które w przypadku partnerów z tym samym problemem artykułowane jest w odmienny sposób. Jeden z partnerów wymaga ciągłego podziwu i aprobaty, drugi stara się identyfikować z wyidealizowanym Ja partnera i w ten sposób dowartościowywać samego siebie. Celem jest stworzenie jedności. Jednak z czasem osoba o nastawieniu progresywnym (nastawionym na branie) zaczyna czuć się zmęczona i osaczona, a osoba o nastawieniu regresywnym rozczarowana wyidealizowanym Ja partnera.
- Koluzja oralna (potrzeba opieki) – w tym przypadku tematem przewodnim koluzji jest potrzeba troski i opieki. Osoba o nastawieniu progresywnym poszukuje osoby komplementarnej, która zaspokoi jej wszystkie potrzeby związane z barkiem poczucia bezpieczeństwa. Osoba progresywna w takim związku jest zwykle bardzo impulsywna, nienasycona, źle radząca sobie ze stresem, łatwo ulegająca różnego rodzaju pokusom. Osoba komplementarna, regresywna, wyraża się przez chęć niesienia pomocy, troszczenia się o realizacje potrzeb swojego partnera. W dłuższej perspektywie czasu żądania osoby progresywnej stają się coraz większe, a ich niespełnienie budzi coraz większą frustrację. W przypadku partnera regresywnego pojawia się zmęczenie ciągłym dbaniem o drugą osobę i zupełnym brakiem zainteresowania jej problemami, co ją frustruje i budzi jej rozgoryczenie.
- Koluzja sadystyczna (potrzeba bezpieczeństwa i poczucia niezależności) – motywem przewodnim relacji jest gra pomiędzy uległością i autonomizmem, co zwykle ma związek z doświadczeniami z dzieciństwa (z nadmierną kontrolą lub zupełną uległością ze strony rodziców). Osoba progresywna w takim związku wymaga bezwzględnego podporządkowania, szacunku i uległości. Osoba pasywna chętnie podporządkowuje się wszystkim decyzjom, rezygnuje z własnej autonomii, nie podejmuje żadnych działań z własnej inicjatywy, wszystko dla uzyskania poczucia bezpieczeństwa. Z czasem osoba dominująca żądna zupełnego podporządkowania, staje się sadystyczna wobec swojego partnera, w każdym jego działaniu widząc próbę uzyskania samodzielności. Osoba regresywna zaczyna czuć się zupełnie stłamszona, sterroryzowana psychicznie, a niekiedy fizycznie, co również prowadzi do narastania frustracji.
- Koluzja falliczno-edypalna (potrzeba identyfikacji z własną płcią) – główną osią gry jest potwierdzenie cech własnej płci. W ten sposób mężczyzn wypiera cechy kojarzące się z kobiecością, takie jak czułość czy współczucie, a kobieta cechy kojarzące się z męskością, takie jak decyzyjność czy odwaga. Odgrywanie stereotypowych ról w dłuższej perspektywie czasu prowadzi do narastania frustracji i braku możliwość realizowania własnych potrzeb, a także zaspokajania tożsamych potrzeb partnera
W związkach opierających się na zasadzie koluzji, partnerom wydaje się, że są swoimi przeciwieństwami. W rzeczywistości borykają się z tym samym problemem, jednak w zupełnie inny sposób sobie z nim radzą. Zwykle jest tak, że jedna strona charakteryzuje się postawą progresywną, a druga regresywną. Jedna nastawiona jest na branie, czyli zaspakajanie własnych potrzeb, a druga wypierając własne potrzeby, skupia się na dawaniu, czyli zaspakajaniu identycznych potrzeb u partnera.
Oczywiście, nie wszystkie problemy par zamykają te cztery wymienione koluzje. Bogactwo przeżyć wewnętrznych poszczególnych małżonków oraz interakcji w parze nie da się zamknąć w żadnej klasyfikacji, ale warto się rozumieć i poznawać.
A więc zakończmy – Drodzy Państwo, jesteście najbardziej dopasowani jak to tylko możliwe, aby ujrzeć w partnerze, swoje potrzeby i braki z dzieciństwa. Terapia pary, to najczęściej wstęp do terapii indywidualnej i pogłębionej analizy własnej, do czego szczerze zachęcam.
Biblografia: Jürg Willi Związek dwojga: psychoanaliza pary (1996)