Częsty widok w ostatnich latach, to bycie w kontakcie z osobą przy jednoczesnym korzystaniu z telefonu. Niektórzy żartują, że zastawa przy obiedzie przewiduje miejsce na telefon, ale też coraz częstszym faktem staje się niemowlę tulone na jednym ręku i telefon w drugim.
Wybitny psychoanalityk, psychiatra D.W. Winnicott poświęcił swoje ponad 40-letnie życie zawodowe pracy z dziećmi i ciężko chorymi pacjentami psychiatrycznymi. Zarówno on, jak i inne psychoterapeutyczne autorytety twierdzą, że podstawą dla przyszłych stosunków z ludźmi jest pierwszy pomyślny związek między matką (głównym opiekunem) a dzieckiem – O tyle jesteśmy dojrzali i zdrowi jako ludzie dorośli, o ile w naszym życiu był ktoś, kto zapewnił nam dobry start.
W oparciu o jego rozważania, chciałabym poddać refleksji pojęcie, które większość z nas zna – odzwierciedlenie.
Nasza konstrukcja jest taka, aby cokolwiek robić najpierw musimy być, inaczej ja jestem nadaje sens doświadczeniu ja robię. Innej drogi nie ma.
A dzieje się to, wg Winnicotta w ten sposób, że kiedy dziecko zacznie rozdzielać siebie i matkę, kiedy zacznie się wyodrębniać, robi krok w kierunku świata, rozgląda się i skupia nie na piersi matki, lecz na jej twarzy. Zagląda w jej twarz, patrzy w jej oczy. Czego szuka? W matce dziecko przegląda się jak w lustrze. To lustro jest jednak inne, ponieważ dziecko chce w nim zobaczyć siebie. To jak wygląda matka, ma związek z tym, co widzi w dziecku.
Dziecko potrzebuje żywego lustra, czyli takiego, które czuje i reaguje na to, co widzi. Niemowlę nie mówi, więc szuka kontaktu przez ciało, przez patrzenie.
Zwyczajna, dobra matka (za Winnicottem wystarczająco dobra matka) delikatnie dostosowuje się do potrzeb niemowlęcia, czuje je i adekwatnie odpowiada. To rodzi w jego umyśle wyobrażenie świata jako dobrego miejsca. Wiedzy o tym, jak być dobrą matką nie czerpie się z poradników czy książek, ale jest to przekonanie, że dziecko jest warte poznania jako osoba i zasługuje na to jak najwcześniej.
Zatem, by niemowlę mogło doświadczać swojego „ja” potrzebuje żywego odzwierciedlania, adekwatnego, do tego,co przeżywa. Bywa jednak tak, że matka nie widzi dziecka, np. twarz matki wyraża jej własny nastrój albo nie jest zainteresowana nawiązaniem kontaktu. Wtedy niemowlę „zawiesza się” na jakimś przedmiocie w przestrzeni albo rozpaczliwie stara się przewidzieć nastrój matki, by móc dopasować się do niej, bo tylko tak może mieć jej uwagę. Zatem kiedy niemowlę patrzy widzi samego siebie. W tej sytuacji nie jest w stanie odkryć, że jest albo jest tylko wtedy, gdy dostosowuje się do otoczenia.
I kiedy nastolatek patrzy w lustro, chce tam zobaczyć zachwyt matki nad sobą prawdziwym, realnym. Szuka żywego kontaktu z żywą matką.
I dalej w życiu: Zatem mężczyzna, który się zakochuje w piękności, jest kimś innym niż mężczyzna, który kocha dziewczynę, czuje, że jest piękna, i widzi, co w niej jest piękne.
Pomocą może być psychoterapia
Jesteśmy relacyjni, potrzebujemy żywej, realnej obecności innych; by istnieć musimy w życiu doświadczyć prawdziwego kontaktu w postaci odzwierciedlenia. Bywa, że tego nie dostaliśmy i dlatego pomocą może być psychoterapia, która nie polega na podawaniu zgrabnych i celnych interpretacji; ogólnie rzecz biorąc, jest to długoterminowy proces, w którym oddajemy pacjentowi to, co on wnosi. Psychoterapia działa wówczas jak złożona pochodna twarzy, która odbija to, co ma być widziane. Jeśli robię to wystarczająco dobrze, pacjent odkryje swoje własne self i będzie mógł istnieć i czuć się prawdziwym.
Konsekwencją doświadczania prawdziwego siebie w relacji (inaczej kiedy czuję, że taki, jaki jestem, jestem widziany i kochany) jest twórcze i satysfakcjonujące życie.
I można uniwersalnie zachęcać – dostrzegajmy siebie i innych, próbujmy przyjąć siebie i innych, takimi jakimi jesteśmy.
Cytaty pochodzą z książek:
1. D.W. Winnicott: Zabawa a rzeczywistość
2. D.W. Winnicott: Dziecko, jego rodzina i świat